sobota, 13 grudnia 2014

Stasiuk

Andrzej Stasiuk, "Jadąc do Babadag"

Lubię prozę Stasiuka. Lubię sposób w jaki opowiada o miejscach, o których prawie nikt nie pamięta, na które wielu ludzi nie zwróciłoby nawet najmniejszej uwagi.  Lubię niezwykłość, jaką odnajduje w zwykłości, w codzienności, a nawet w pozornej nudzie, bierności, w rozpadzie. Sam autor pisze: 

"No tak, nie da się ukryć, że interesuje mnie zanik, rozpad i wszystko, co nie jest takie, jakie być mogło albo być powinno. Wszystko, co zatrzymało się w pół kroku i nie ma siły, ochoty ani pomysłu, wszystko, co się zaniechało, spuściło z tonu i dało za wygraną, wszystko, co nie przetrwa, nie pozostawi po sobie śladów, wszystko, co się spełniło samo dla siebie i nie wzbudzi żadnego żalu, żałoby ani wspomnień. Czas teraźniejszy dokonany." ("Jadąc do Babadag", s. 247)

Mnie co prawda niekoniecznie interesuje zanik, za to bardzo ciekawi szeroko pojęta Słowiańszczyzna: historia, państwa, ludzie, języki, kultura. I te wszystkie elementy, wymieszane, w prozie Stasiuka odnajduję.

"Jadąc do Babadag" to książka wydana już 10 lat temu, więc na pewno wszystkim miłośnikom prozy autora znana. Ja w planach miałam tę pozycję od dawna, natomiast dopiero teraz przyszedł odpowiedni moment, by przeczytać. 

Jest to książka o podróży, czy raczej podróżach, przez kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Razem z autorem odwiedziłam Rumunię, Słowację, Albanię, Mołdawię, Słowenię, Węgry, ale również Polskę. Ta wędrówka nie jest "linearna" - wspomnienia, obrazy z różnych miejsc przeplatają się, zazębiają, przechodzą jedne w drugie po to, by za chwilę powrócić do punktu wyjścia. I oczywiście autor skupia się nie na najbardziej znanych, opisanych w przewodnikach i odwiedzanych przez turystów miastach, ale na zapomnianej prowincji i jej mieszkańcach. Refleksje dotyczące odwiedzanych miejsc przeplatane są rozmyślaniami związanymi z historią czy literaturą. Całość czyta się tak, jakby słuchało się opowieści doświadczonego podróżnika-samotnika (choć autor nie zawsze podróżuje samotnie). A przynajmniej na mnie ta proza wywiera takie wrażenie. 

Bardzo trudno zrecenzować mi tę książkę, dlatego ten post jest taki niepoukładany. Pozostaje tylko polecić "Jadąc do Babadag". Jeśli ktoś zna i lubi prozę Stasiuka, to na pewno się nie zawiedzie, a jeśli komuś ta twórczość jest obca, to myślę, że jest to dobra książka do rozpoczęcia znajomości z tekstami autora.

A jak najnowsze dzieło, czyli "Wschód"? Ktoś może już czytał? 

Na koniec jeszcze cytat z "Jadąc do Babadag", który bardzo mi się spodobał. Dotyczy pracowników straży granicznej: "Niektórzy są bardzo roztargnieni - jak ten słoweński na przejściu Hodos, który z uporem dopytywał się, ile wwozimy dinarów, ponieważ wyleciało mu z głowy, że jego kraj od dziesięciu lat nie jest już Jugosławią." ("Jadąc do Babadag, s. 213)

6 komentarzy:

  1. Nie znam twórczości autora, ale już sam cytat zachęcił mnie do przeczytania tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Wschodu" nie czytałam, ale byłam na spotkaniu ze Stasiukiem, podczas którego spory fragment "Wschodu" był czytany i już po tej chwili obcowania z tekstem wiem, że na pewno kiedyś po tę książkę sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tę książkę właśnie dekadę temu, ale wtedy do mnie nie przemówiła. Ciekawe, co bym powiedziała o tej książce dziś?

    OdpowiedzUsuń