wtorek, 20 sierpnia 2013

Mieczysław Abramowicz, "Każdy przyniósł, co miał najlepszego"

Książka warta każdej minuty poświęconej na jej lekturę. Solidnie przygotowana, ciekawie napisana. Wstrząsająca, bo choć niby wszystko się już wie o Holocauście i wszystko już na ten temat powiedziano, to jednak obok dzieła Abramowicza nie można przejść obojętnie. Książka została zresztą doceniona przez krytyków i kilka lat temu nominowana do nagrody literackiej Nike. 

Autor jest historykiem związanym z Gdańskiem, interesuje się m. in. teatrem i kulturą żydowską tego miasta. To właśnie gdańskim żydom i ich losom w dwudziestoleciu oraz podczas II wojny światowej poświęcona jest książka. Zawiera kilkanaście opowiadań, napisanych na podstawie różnych dokumentów, wieloletnich badań, świadectw osób, które przeżyły koszmar wojny. Od początku czytelnik zastanawia się, czy opisane historie są prawdziwe (a świadczyć o tym mogą choćby odwołania do notatek policyjnych czy nadanie niektórym opowiadaniom pozorów zapisu autentycznej rozmowy bohatera z autorem). Ale, zgodnie ze słowami, które otwierają książkę, nie to jest najważniejsze:
Historie, które opowiadam, są prawdziwe.
Niezależnie od tego, czy się zdarzyły, czy nie.  (s. 4)
Niektóre motywy, zdarzenia, postacie pojawiają się w kilku opowiadaniach. Daje to wrażenie całości, za pomocą tego zabiegu autor pokazuje, jak splatają się losy ludzkie. Nie tylko zresztą żydzi są bohaterami książki. Występują tu również Niemcy, Polacy, Rosjanie. 
Książkę scala też inny zabieg. Autor w różnych opowiadaniach powtarza te same zwroty, a nawet dłuższe, złożone z kilku zdań, fragmenty. Dotyczą one za każdym razem czego innego, inaczej są rozumiane. Znakomitym przykładem może być choćby tytułowe Każdy przyniósł, co miał najlepszego, które pojawia się w wielu tekstach. 

Każde opowiadanie zilustrowane jest też niewielką fotografią miejsca lub przedmiotu, którego dotyczy. Na końcu zamieszczone jest też wyjaśnienie użytych w utworach słów hebrajskich, aramejskich, jidysz, ale także niemieckich lub kaszubskich. 

Książka naprawdę warta przeczytania. Choć zdecydowanie nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna.        

niedziela, 18 sierpnia 2013

"Uśmiech dzieciństwa" Marii Dąbrowskiej

Maria Dąbrowska należy do grona tych pisarek, których nazwisko każdy zna, jednak mało kto ich dzieła jeszcze dzisiaj czyta. A że po klasykę warto sięgać (bo w końcu z jakiegoś powodu jest klasyką), postanowiłam nadrobić moją zupełną nieznajomość utworów jednej z najbardziej uznanych polskich pisarek XX wieku. Lekturę jej najważniejszego dzieła - Nocy i dni - poprzedziłam jednak czymś zdecydowanie mniej obszernym, czyli zbiorem opowiadań Uśmiech dzieciństwa. Jest to kilkanaście krótkich utworów, silnie autobiograficznych, pisanych w latach 20. Wydanie, którym dysponowałam, dodatkowo wzbogacały fotografie z lat dziecinnych pisarki, a także zdjęcia jej najbliższych (bohaterów opowiadań zresztą) i domu, w którym się wychowała. 

I co się okazało? Że pisarstwo znakomitej autorki, pomimo upływu lat, nadal wzrusza i porusza. Że wiele jest punktów wspólnych między jej dzieciństwem a moim, chociaż na tak różne czasy owe dzieciństwa przypadły. Że czas najwyższy odważyć się i wreszcie sięgnąć po Noce i dnie...  

wtorek, 6 sierpnia 2013

Tuwim.

Tuwim. Poeta ukochany. Ulubiony. Najlepszy z najlepszych. Dlaczego? Nie wiem. Po prostu od kilku lat zachwyca. Tuwim wielkim poetą był. I tyle.

A oto kolejny nabytek. Wyszukany, wyszperany. Kupiony w jakimś ulicznym "antykwariacie". Za grosze. 

Stary i zniszczony egzemplarz. Oczywiście, jak zwykle. Ale właśnie takie mają największy klimat.
Całkiem sporo już tych książek w "Tuwimowej" kolekcji, chociaż jeszcze wielu brakuje. A w posiadanie wszystkich weszłam w podobny sposób - przypadkiem, zupełnie niespodziewanie. Za grosze. A dla mnie są warte o wiele więcej. 

Polski słownik pijacki i Antologia bachiczna są dokładnie tym, co sugerują tytuły. Nie ma tu wierszy samego Tuwima. Autor zadał sobie trud zgromadzenia i wyjaśnienia wszelkich znanych mu terminów związanych ze spożywaniem alkoholu, używanych w różnych okresach i regionach, a więc nie zawsze powszechnie znanych i rozumianych (szczególnie dzisiejszemu czytelnikowi).
"Antologia bachiczna" to z kolei wybór utworów (lub ich fragmentów) dotyczących trunków oraz ich konsumpcji. Autorzy są mniej lub bardziej znani, mamy tu jednak takie nazwiska jak Kochanowski, Rej, Krasicki. Antologia... zawiera również wybór pieśni mieszczańskich i ludowych.

A to wszystko okraszone ilustracjami pana Topolskiego. Ach. 
 

piątek, 2 sierpnia 2013

Jeżycjada po raz 19.

McDusia, Małgorzata Musierowicz

Zgodnie z moim starym, trwającym od lat, zwyczajem, nowa powieść Małgorzaty Musierowicz pojawiła się na domowej półce zaraz po ukazaniu się na rynku. Jednak, nie wiem dlaczego, do tej pory zwlekałam z jej przeczytaniem. A to brak czasu, a to inne pilniejsze lub teoretycznie ciekawsze lektury. Wreszcie w ostatnich dniach sięgnęłam po McDusię i od pierwszych stron zupełnie wsiąknęłam w Borejkowski świat...

Dużo o tej książce pisać nie będę. Kto zna i kocha Jeżycjadę, już ją na pewno przeczytał (a jeśli nie, to niech jak najszybciej nadrabia zaległości!). Kto twórczości poznańskiej autorki z jakichkolwiek względów nie lubi, to ten tom prawdopodobnie także go nie przekona. Jeśli znajdzie się ktoś, kto zupełnie nie zna Jeżycjady, to oczywiście może zacząć czytanie od końca cyklu, czyli od McDusi, ale ja proponuję najpierw zapoznać się z poprzednimi tomami. Według mnie najlepiej zacząć od trzeciego, czyli Kwiatu kalafiora. Ale każda pozycja cyklu ma swój urok i niepowtarzalny klimat. 

Powiem (a raczej napiszę) jeszcze tylko, że dużo w McDusi Borejków, Strybów i Pałysów, a także wiele, wiele informacji o innych bohaterach cyklu. Tytułowa bohaterka to Magdusia Ogorzałkówna. 

Już nie mogę doczekać się kolejnego tomu, czyli Wnuczki do orzechów... Może wreszcie o córeczkach Patrycji coś więcej tam będzie?