piątek, 26 grudnia 2014

Truman Capote: "Śniadanie u Tiffany,ego" i "Harfa traw"

Truman Capote to amerykański pisarz, twórca m. in. głośnej powieści "Z zimną krwią", choć chyba najwięcej sławy przysporzyła mu ekranizacja "Śniadania u Tiffany'ego". Nazwisko autora było mi znane od lat, jednak do tej pory nie miałam okazji osobiście poznać jego twórczości, dlatego też, gdy natknęłam się w bibliotece na wydane razem dwa opowiadania, postanowiłam nadrobić braki. 

Oba utwory są w pewien sposób do siebie podobne. Są retrospekcjami, powrotem do przeszłości narratorów. Teraźniejszość nie jest istotna, najważniejsze jest to, co minęło. Narratorzy, choć oczywiście brali udział w opisywanych wydarzeniach i wpłynęły one znacząco na ich życie, nie są jednak głównymi bohaterami. "Śniadanie u Tiffany'ego" opowiada o młodej, tajemniczej piękności Holly Golightly, bywalczyni kawiarń, utrzymującej się ze związków z bogatymi adoratorami. Opowiadanie mówi o relacji między nią a jej sąsiadem, młodym pisarzem. Po latach próbuje on odtworzyć dzieje ich krótkiej, ale intensywnej i silnej przyjaźni. Zastanawia się, co mogło się stać z dziewczyną. Jest to opowiadanie o kobiecie szukającej szczęścia i miłości, a zarazem bojącej się tego, uciekającej przed stabilizacją. Drugi utwór jest powrotem do dzieciństwa. Jedenastoletni Collin Fenwick traci rodziców i trafia pod opiekę dwóch podstarzałych, samotnych sióstr, Dolly i Vereny, oraz ich przyjaciółki Katarzyny. Każda z tych kobiet jest ciekawą postacią, choć najsilniejsza więź połączy Collina z Dolly i to głównie jej poświęcony jest tekst. Dolly to osoba cicha, spokojna, pokorna, żyjąca w cieniu przedsiębiorczej i apodyktycznej siostry. Na skutek konfliktu z Vereną podejmuje decyzję o wyprowadzeniu się z domu. Wraz z nią posiadłość Vereny opuszczają Katarzyna i Collin. Postanawiają zamieszkać w lesie, w starym domku na drzewie. Jak można się domyślić, takie ekscentryczne zachowanie spokojnej, poważnej i uległej dotąd kobiety nie zyskuje aprobaty wielu pruderyjnych mieszkańców małego miasteczka. I tu dochodzimy do kolejnego punktu stycznego między dwoma utworami. Dotykają one problemu nietolerancji, pochopnej oceny przez daną społeczność innych, w jakiś sposób wyróżniających się osób. Szczególnie wyraźnie jest to widoczne w "Harfie traw". Autor ukazuje, że nietolerancja i obłuda mogą prowadzić do wręcz tragicznych wydarzeń. 

Oba teksty czytało mi się bardzo dobrze. Nie wiedziałam, czego się spodziewać po tych utworach, bo niewiele o nich słyszałam, a opis na okładce był dość skąpy (a poza tym i tak rzadko je czytam, gdyż często nie do końca oddają treść książki). Jednak moje spotkanie z twórczością Trumana Capote uważam za udane i sięgnę po również inne jego utwory. Jedyne, co mi przeszkadzało, to literówki i błędy językowe, ale to raczej wina niestarannego wydania i tłumaczenia niż autora. Nie są jednak bardzo liczne, w związku z tym raczej nie utrudniają lektury. Poza tym zawsze można sięgnąć po inne wydanie:) Jeśli ktoś nie zna, to polecam. 

Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytamy klasyków

4 komentarze:

  1. Jeśli spodobała Ci się sylwetka Capote'go, to polecam wywiad "Truman Capote. Rozmowy" Lawrence Grobel. Można się niejednego dowiedzieć, także tego, że pisarz nie był zadowolony z ekranizacji "Śniadania..." Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za informację, chętnie przeczytam:)

      Usuń
  2. Uwielbiam "Harfę traw"! Zakochałam się w tej opowieści od pierwszego czytania :) Tylko zdaję się, że czytałam ją w innym wydaniu, takim sprzed kilku laty, a w zbiorze były jeszcze inne opowiadania, równie ciekawe - to zdaje się "Harfa traw, Drzewo nocy i inne opowiadania" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja ostatnio też dopadłam (zresztą nie pierwszy raz) "Śniadanie..." :) Uwielbiam i książkę i film :)
    Kilka moich przemyśleń znajdziesz tutaj: http://babookshka.blogspot.it/2015/02/7-breakfast-at-tiffanys-truman-capote.html Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń