sobota, 27 września 2014

Filmowo po raz pierwszy

W ostatnim czasie udało mi się obejrzeć 7 filmów. To sporo jak na mnie, bo choć oglądać filmy bardzo lubię, to rzadko mam na to czas. Jak już znajdę chwilę dla siebie, to wolę poczytać:) Chciałabym Wam przedstawić moją krótką opinię na temat tych filmów.

1. "Atlas chmur"
Długo się zbierałam, zanim obejrzałam, a teraz wiem, że będę do tego filmu niejednokrotnie wracać. Jest rewelacyjny. Wszyscy chyba wiedzą, o czym jest, więc nie będę się na temat fabuły rozpisywać. Zdecydowanie polecam, kto jeszcze nie widział, niech jak najszybciej nadrobi zaległości.  

2. i 3. Obie części "Sherlocka Holmesa" w reżyserii Guy'a Ritchie
Tymi filmami też byłam zachwycona. Grą aktorską, humorem, Londynem i sposobem, w jaki został potraktowany książkowy pierwowzór. Zazwyczaj ekranizacje raczej mi się nie podobają, w tym przypadku było zupełnie inaczej. Oczywiście, bohaterowie nieraz mnie denerwowali, także zbiegi okoliczności mogą irytować, ale to nieodłączna cecha filmów tego gatunku. Naprawdę warto obejrzeć.

4. "Czas na miłość" ("About time"), reż. Richard Curtis
Dowód na to, że można zrobić piękny, wzruszający i poruszający film o zwykłej-niezwykłej miłości. I że nie musi to być durna komedia romantyczna (przepraszam wszystkich fanów gatunku, ale komedii romantycznych nie znoszę). Film opowiada o zwykłym chłopaku, który poszukuje miłości. Pewnego dnia dowiaduje się od swojego ojca, że mężczyźni należący do ich rodziny mają szczególną umiejętność - potrafią przenosić się w czasie w obrębie własnego życia. I właśnie o wędrówkach w czasie jest ten film, o przeżywaniu niektórych chwil czy dni po kilkakroć, ale nie tylko. Jest przede wszystkim o rodzinie, przyjaźni, miłości. O cieszeniu się tym, co mamy i dostrzeganiu piękna w każdym dniu. 

5. "Iluzja", reż.Louis Leterrier 
Również ciekawy film z zaskakującym zakończeniem. Opowiada o grupie iluzjonistów, która podczas występów, na oczach tysięcy widzów, napada na banki. Warto zobaczyć.

6. "Nieściszalni" , reż. Ola Simonsson
Film z 2010 roku, o którym usłyszałam dopiero niedawno. Opowiada o grupie młodych ludzi, zapalonych perkusistów, którzy chcą stworzyć kilkuczęściowe, niezwykłe dzieło. Grają nietypowe koncerty w różnych miejscach, potrafią wydobyć muzykę ze wszystkiego. Niestety, to co robią nie zawsze jest legalne. Tropieniem grupy zajmuje się brat słynnego kompozytora, policjant, który nienawidzi muzyki. Jeden z lepszych i ciekawszych filmów muzycznych, jakie zdarzyło mi się oglądać.

7. "Odlot"
I na koniec bajka. Tak jak od czasu do czasu lubię sięgnąć po książkę dla dzieci lub młodzieży, tak samo bywa, że oglądam bajki. Ale tylko te wartościowe, z których obejrzenia dorosły może wynieść tyle samo korzyści, co dziecko (a nawet więcej). Dlatego, jeśli chcecie przypomnieć sobie, jak ważne są miłość, przyjaźń i marzenia, na których realizację nigdy nie jest za późno, koniecznie obejrzyjcie tę bajkę. Z waszymi pociechami lub sami - warto.

Być może kogoś dziwi fakt, że moje opinie o wszystkich filmach są pozytywne. Podobnie zresztą jest w przypadku większości książek zrecenzowanych na blogu. Wytłumaczenie jest proste. Szkoda mi czasu na czytanie i oglądanie tego, co mi się nie podoba. Dlatego zdarza się, że odkładam książkę po kilkudziesięciu stronach lub wyłączam film po kilkunastu minutach. I o tym nie piszę, bo uważam, że nie powinnam oceniać czegoś, czego nie obejrzałam/nie przeczytałam do końca. 

Na koniec jeszcze prośba. Moja wiedza dotycząca filmów jest nikła. Ale chciałabym pokazać moim licealistom w ramach zajęć dodatkowych filmy, które warto znać. Mam już kilka pomysłów, trochę tytułów podrzucili też uczniowie. Jednak chciałabym zadać również Wam to pytanie: jakie filmy każdy licealista/maturzysta znać powinien? Bardzo będę wdzięczna za wszystkie odpowiedzi:) A może przy okazji ktoś jeszcze dowie się o filmie, który warto obejrzeć:) 

piątek, 12 września 2014

"Romans z sobą" Elizy Segiet

Niektórzy lubią poezję - jak twierdziła Szymborska. Ja do tych "niektórych" z pewnością należę, choć ostatnio czytanie wierszy z różnych powodów zaniedbałam. Dlatego też z radością powitałam propozycję zrecenzowania tomiku "Romans z sobą" Elizy Segiet. 

Okazuje się, że zobowiązać się łatwo, a wywiązać z zadania zdecydowanie trudniej... I nie dlatego, że wiersze mi się nie podobały. O nie, wręcz przeciwnie. Wiele tekstów trafiło do mnie, przeczytałam je kilkakrotnie i przemyślałam, niektóre zapadły mi głęboko w pamięć. Na pewno będę do nich wracać. Jednak wywołały taką burzę emocji, że trudno mi swoje wrażenia ubrać w słowa. Ale to chyba dobrze:)

Poezja Elizy Segiet jest bardzo ciekawa i warta poznania, ale to jedyne określenia, które mogę tym wierszom bez żadnych wątpliwości przypisać. Pozostałym, tak często przywoływanym w recenzjach tomików poetyckich, te teksty się wymykają. Ale to zdecydowanie zaleta. Jest to twórczość oryginalna i intrygująca, a poszczególne wiersze, chociaż w pewien sposób do siebie podobne, są jednak bardzo różne. 

Wiele jest tu erotyków, utworów traktujących o miłości. Różnej miłości. Zarówno szczęśliwej, jak i tej niespełnionej. Bardzo często są to teksty zmysłowe, delikatne, jednak silnie oddziałujące na czytelnika. Czy raczej na czytelniczkę, bo w moim odczuciu trafią przede wszystkim do kobiet. Chyba właśnie określenie "poezja kobieca" oddałoby w pewien sposób nastrój twórczości autorki. Wiersze Elizy Segiet niosą ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, oddziałują na uczucia, a poprzez to często prowokują do refleksji czy "kontemplacji", jak pisze autorka w ostatnim wierszu w tomiku.

Utwory, składające się na "Romans z sobą", są także niepokojące. Bardzo lubię w poezji krótkie formy, kilkuwersowe teksty, które jednak przekazują ogromną głębię przemyśleń autora i zostawiają czytelnika z uczuciem zaskoczenia, niepokoju, a często też zachwytu nad kunsztem twórcy, który w zaledwie kilku słowach potrafił zamieścić tak wiele treści. Wśród wierszy Elizy Segiet też takie perełki znalazłam, należą do nich m. in. "Próba", "Opalizacja" czy "Życie jest mową". Ujął mnie także tekst "Kompilacja", wypisany na okładce. Zaznaczyłam sobie poza wymienionymi jeszcze kilka wierszy, do których na pewno wrócę.

Myślę, że o tej poezji można powiedzieć również, że jest egzystencjalna. To, o czym pisze autorka, bliskie jest pewnie każdemu czytelnikowi. Eliza Segiet porusza naprawdę różnorodną tematykę, pisze o życiu i o śmierci, o rozmaitych sytuacjach, uczuciach, wydarzeniach. Oczywiście, w tomie są też teksty, które mniej mi się podobały, ale to nie znaczy, że nie zachwycą kogoś innego. Chyba każdy, kto próbował dzielić się swoimi wrażeniami dotyczącymi wierszy wie, że ilu czytelników, tyle interpretacji i ocen. I właśnie dlatego poezja jest piękna. 

Na uwagę zasługuje również sposób wydania książki. Tom wydany został bardzo starannie, nie ma błędów redakcyjnych (a przynajmniej ja ich nie zauważyłam), krój i rozmiar czcionki są przyjemne dla oka. Do lektury zachęca już sama okładka - trudno powiedzieć, co przedstawia zamieszczone na niej zdjęcie, ale przyciąga ono wzrok, rozbudza ciekawość czytelnika. Podobnie intrygujące i tajemnicze fotografie autorstwa Piotra Karczewskiego, syna poetki, zamieszczone są wewnątrz tomu i wzbogacają odbiór całości. 

Mam nadzieję, że jakoś udało mi się tą recenzją przekazać natłok myśli, który mam w głowie po lekturze tomu "Romans z sobą". Myślę, że twórczość Elizy Segiet stanowi ciekawy element współczesnej polskiej "sceny poetyckiej". Na pewno każdy inaczej te wiersze odbierze, jednak według mnie warto poświęcić czas, by się przekonać, jakie emocje i refleksje w każdym z nas wywołają. Polecam.

I na koniec link do ciekawego wywiadu z autorką: http://szuflada.net/wywiad-eliza-segiet/ 

Za możliwość przeczytania wierszy bardzo serdecznie dziękuję Autorce.