W. Adamiecki, "Zabiłem człowieka", "W cztery oczy"
Postać i twórczość Wojciecha Adamieckiego były mi do niedawna zupełnie nieznane, choć pewnie wiele osób autora kojarzy. Był to polski dziennikarz, który współpracował z wieloma znanymi gazetami, m. in. "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą". Ja na książki Adamieckiego natknęłam się w bibliotece przez przypadek i, zaintrygowana opisem z okładki, postanowiłam zabrać je do domu i przeczytać. Zachęcał do tego również ich rozmiar, są to niewielkie, zaledwie 120-stronicowe dziełka.
"Zabiłem człowieka" i "W cztery oczy" to swego rodzaju reportaże, które powstały w oparciu o zapisy rozmów autora z więźniem odbywającym karę 25 lat pozbawienia wolności, właśnie za zabicie człowieka. Bohater obu książek, gdy dopuścił się przestępstwa, miał niespełna 18 lat. Pierwotnie został skazany na dożywocie. Autor spotyka się z nim po 10 latach od wyroku. Młody człowiek dojrzał, bardzo się zmienił, a przede wszystkim zdążył przemyśleć i zrozumieć swoje postępowanie. Z książki "Zabiłem człowieka" możemy dowiedzieć się, jak wyglądało jego życie przed przestępstwem, co doprowadziło do popełnienia tego straszliwego czynu, a także jak wyglądały pierwsze lata życia w więzieniu. Wkrótce kara ponownie została zmniejszona i bohater wyszedł na wolność. I o tym właśnie opowiada druga z książek, "W cztery oczy". Przeczytamy tu o problemach, jakie napotkał były więzień, lękach, jakie mu towarzyszyły, próbach uporządkowania i rozpoczęcia życia na nowo.
Książki są napisane sprawnym językiem, czyta się je bardzo szybko. Podejmują ciekawy i niełatwy temat, każą czytelnikowi zastanowić się nad pewnymi kwestiami natury etycznej. Bo czy możemy ocenić kogoś, czyjeś postępowanie, nie znając dobrze motywów, które nim kierowały? A jak często to robimy? Czy więzień ma szansę na zmianę swojego życia po odbyciu kary, czy zawsze już będzie postrzegany jako przestępca? Czy w ogóle dajemy ludziom prawo do zmiany, tzw. "drugą szansę"? Czy przypadkiem nie zdarza się czasem tak, że gdy ktoś popełnił jakiś błąd (czy błędy), to w wyniku tego już na zawsze jest w naszych oczach (czy w jakiejś grupie) "spalony"? I nie chodzi mi tu o poważne przestępstwa, tylko o codzienne sytuacje, których bywamy świadkami i uczestnikami.
Książki zostały wydane pod koniec lat 70., ale to zupełnie nie przeszkadza w lekturze. Autor nie skupia się na opisie warunków życia w więzieniu, które na pewno się przez te lata zmieniły, tylko na psychice więźnia i zmianach, jakie w niej zachodzą. Cieszę się, że przeczytałam te książki. Polecam je wszystkim tym, który mają ochotę na reportaż z drugiej połowy lat 70., ale poruszający nadal aktualną tematykę. Myślę, że jest to dobra lektura również dla osób zainteresowanych życiem wewnętrznym człowieka, zmianach, jakie w nim zachodzą, motywach, które nim kierują.
Lubię tego typu książki. Te wydaję się naprawdę ciekawe.
OdpowiedzUsuńSą ciekawe i do tego krótkie, więc czyta się je błyskawicznie.
UsuńNo nie wiem, czy taka długość zawsze jest atutem ;) - w tym wypadku pomyślałam sobie raczej "jak można ująć podobny temat na zaledwie 120 stronach? czy to nie za mało?".
UsuńZgadzam się, że nie zawsze:) Ale w tym przypadku wydaje mi się, że tak. Autor zawarł w książkach esencję, to, co najważniejsze, bez niepotrzebnego rozwlekania. Myślę, że to może wywrzeć na czytelniku większe wrażenie. Chociaż oczywiście temat można zawsze rozwijać.
Usuńwydaje mi się, że w przypadku takich reportaży nie jest naprawdę ważna objętość...
OdpowiedzUsuńObydwie książki mnie zainteresowały więc chętnie sięgnę po któraś z nich :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie INNA
http://happy1forever.blogspot.com/
Obie książki mnie bardzo zainteresowały, choć ta pierwsza w szczególności. Przyjrzę się im, kiedy będę miała szansę.
OdpowiedzUsuń