Bardzo lubię twórczość Pawła Huellego. Kilka lat temu, zupełnie nie znając autora, przeczytałam "Weisera Dawidka" (albo "Opowiadania na czas przeprowadzki" - nie pamiętam, co było pierwsze) i wsiąkłam. Pochłonęłam kolejne opowiadania i powieści, m. in. książki Mercedes-Benz, Castorp, Ostatnia Wieczerza. Jak to zwykle bywa, jedne teksty zachwycały, a inne okazywały się tylko bardzo dobre lub dobre, choć zawsze w przypadku tego autora warte przeczytania.
"Śpiewaj ogrody" oczywiście chciałam przeczytać od kiedy o książce usłyszałam, od razu kupiłam, ale niestety tradycyjnie musiała odstać swoje na półce, zanim znalazłam czas na lekturę. Nastawiałam się na wspaniałe doznania czytelnicze, bo i nazwisko autora zobowiązuje, i tytuł intrygujący, i opis na okładce ciekawy, i okładka... Okładka jest piękna, mogłabym siedzieć i się w nią wpatrywać zamiast czytać. Taka okładka musi skrywać arcydzieło! (Chociaż po przeczytaniu nie bardzo dostrzegam jej związek z treścią, ale nadal mnie zachwyca) Być może na skutek zbyt wysokich wymagań trochę mnie lektura zawiodła.
Głównymi bohaterami książki są małżonkowie Ernest Teodor i Greta Hoffmannowie, tłem akcji oczywiście Gdańsk. On był kompozytorem, ona śpiewaczką. Poznali się, pokochali, pobrali i zamieszkali w domu przy Polankach. Pewnego dnia Ernest Teodor w starym antykwariacie odkrył zaginioną i niedokończoną operę Wagnera. Postanawia ją opracować, przygotować do wystawienia na scenie. Są lata 30. XX wieku - wiadomo jakie znaczenie dla nazistowskich Niemiec miały dzieła Wagnera. Ernest Teodor jednak nie popiera Hitlera i jego zwolenników... Ale "Śpiewaj ogrody" to nie tylko opowieść o Hoffmannach. Ważny jest narrator (jak często w przypadku tego autora narrator jest pierwszoosobowy) i jego ojciec oraz pan Bieszk. Interesująca jest kompozycja powieści - nie ma tu ciągu przyczynowo-skutkowego, jednej płaszczyzny czasowej. Narrator opowiada nam o swoim dzieciństwie i młodości, a ich ważnym elementem były rozmowy ze starszą sąsiadką, panią Gretą Hoffmann, która po wojnie nie wyjechała z Gdańska. I jak to w opowieści - przeplatają się ze sobą różne wydarzenia wesołe i smutne, często skutek wyprzedza przyczynę, mieszają się lata 30., 40., 60. i 70., kultury niemiecka, polska i kaszubska. W utworze pojawiają się również odniesienia do XVIII wieku, poprzez przytaczanie historii i fragmentów pamiętników pewnego Francuza, który przed laty mieszkał w domu należącym w latach 30. do Hoffmannów. Jest to wątek smutny, przygnębiający i przerażający. I zupełnie niepasujący według nie do książek Pawła Huellego. Nie podobał mi się i uważam, że nie jest w książce potrzebny, a wręcz ją psuje.
Ale nie tylko ludzkie losy uwikłane w wielką historię są tematem tej książki. Najważniejsza jest muzyka, która, mniej lub bardziej zauważalna, snuje się przez całą powieść. Czytając różne recenzje powieści, spotkałam się z zarzutami, że przez tą nadmierną muzyczność utworu trudno się go czyta, jeśli nie jest się specjalnie przygotowanym do odbioru takiego tekstu. Nie zgodzę się z tym. Książkę czyta się naprawdę dobrze, od niektórych fragmentów nie sposób się oderwać, chociaż jest już 2 w nocy, a rano trzeba wstać... Nie mam zupełnie przygotowania muzycznego, poza paroma podstawowymi nie znam terminów z tą sztuką związanych, a nawet niestety, wstyd się przyznać, niezbyt wiele wiem o muzyce klasycznej. Pomimo to książka jest całkowicie przystępna i zrozumiała, nie trzeba się co chwilę odrywać od lektury, by wyjaśnić jakieś nieznane słowo czy przywołane nazwisko. Oczywiście, nie jest to wakacyjne czytadło i wymaga od odbiorcy pewnego skupienia, ale to chyba już sugeruje samo nazwisko autora.
Trudno mi podsumować krótko moje wywody, bo powieść wiele sprzecznych emocji we mnie wywołuje. Książka jest na pewno ciekawa i warto ją przeczytać. Jednak najlepszych dzieł Pawła Huellego (jakimi w moim odczuciu były "Weiser Dawidek" i "Opowiadania na czas przeprowadzki") nie przebije.
Wolałabym swoją przygodę z twórczością tego autora zacząć jednak od innej, lepszej książki.
OdpowiedzUsuńW takim razie czuję się zwolniony z lektury "Śpiewaj ogrody". Nie wiem czy Huelle i Chwin nie zabrnęli w ślepą uliczkę usiłując odcinać kupony od przeszłości Gdańska.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji czytać tego autora. Może kiedyś, w przyszłości. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSłyszałam już opinie, że książka nie dorównuje wcześniejszej twórczości, ale ze względu na tą zauważoną przez Ciebie "muzyczność" chciałabym jednak sięgnąć.
OdpowiedzUsuńTo prawda książka jest wymagająca i wiele oczekuje od czytelnika. Ale klimat prozy Huelle wszystko wynagradza :) takich prostych historii opowiedzinanych takich językiem brakuje w polskiej literaturze :). Podzielam Twoje wrażenia po lekturze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam