Ostatnio prawie wcale tu nie zaglądam. Mało piszę i, niestety, również mało czytam nowych rzeczy... Okazało się, że pierwszy rok pracy nauczyciela jest niezwykle absorbujący, a przygotowywanie lekcji i sprawdzanie klasówek zajmuje 25 godzin na dobę (o samym prowadzeniu lekcji, sobotnich zajęciach dodatkowych, wyrównawczych, przygotowujących do matury, rozmaitych kółkach itp. nie wspominam nawet). Jednym słowem - ceńcie nauczycieli (szczególnie polonistów!). Mam nadzieję jednak, że wkrótce nauczę się na nowo gospodarować swoim czasem i znajdę go też trochę na blogowanie:)
Moją pisaninę kieruję do osób, które edukację szkolną mają już dawno za sobą. W zależności od osobistych doświadczeń lekcje języka polskiego różnie wspominamy. Jednak większość przyzna, że trzeba było duuuużo czytać. I chyba mało kto rzeczywiście przeczytał wszystkie lektury. A nawet jeśli, to bez delektowania się ich artyzmem, tylko szybko, żeby zdążyć na wyznaczony termin i skupiając się na niewiele znaczących szczegółach, jak rozmiar rękawiczki Izabeli Łęckiej (wszak o to na pewno zapyta nauczyciel, by sprawdzić poziom naszej znajomości tekstu). Rzadko kto dostrzega piękno i wartość tych utworów w liceum, a później wielu z nas do nich nie wraca. A szkoda, bo warto. Do wielu tekstów zresztą trzeba dorosnąć, w szkole średniej w pełni ich zrozumieć nie byliśmy w stanie.
Do tych przemyśleń natchnęła mnie lektura Ludzi bezdomnych Żeromskiego. Jak ja się męczyłam z jego twórczością w szkole! Przeczytałam, ale nie mogłam dostrzec ani piękna, ani wartości. Na studiach utwory Żeromskiego omijałam szerokim łukiem - i tak nie dało się przed egzaminami przeczytać wszystkiego, więc wolałam sięgać po ciekawsze teksty. Natomiast teraz nie miałam wyjścia, trzeba było przed omawianiem lektury z maturzystami przypomnieć sobie treść. Zaczęłam czytać - i nie mogłam się oderwać! Nie sądziłam, że to kiedykolwiek stwierdzę, ale ten Żeromski jednak ma w sobie coś.
I niepotrzebnie się tak rozpisałam, bo myśl, którą chcę przekazać jest zwięzła i krótka: sięgnijcie po lektury raz jeszcze!
Nigdy nie mogłam przekonać się do "Dziadów", jednak uwielbiam "Lalkę" - to jedna z najlepszych lektur szkolnych. Bardzo dobrze wspominam również "Nad Niemnem" i "Wesele".
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że "Lalka" jest wspaniała. A do "Dziadów" warto wrócić (przynajmniej do mnie trafiają, choć za romantyzmem nie przepadam).
UsuńPonieważ czytać lubiłam, to przeczytałam prawie wszystkie i lektury i prawie wszystkie z nich mi się podobały. Najmniej interesujące były w pierwszej klasie liceum, bo to wiadomo starożytność i średniowiecze dla młodego umysłu nie były zbyt pociągającymi lekturami, ale im dalej w las, tym lepiej. "Lalkę" pewnie jeszcze raz przeczytam.
OdpowiedzUsuńAle wiesz, tak sobie pomyślałam - skoro jesteś polonistką, to może u progu nowego roku szkolnego popełniłabyś zawodowy wpis na blogu? O tym, jak wyglądają lektury teraz, jak odbierają je uczniowie, co teraz chcieliby czytać? Co Ty na to?
Muszę to przemyśleć, ale może to dobry pomysł:)
Usuń