"Mistrz i Małgorzata" M. Bułhakow
Tę powieść po raz pierwszy przeczytałam w liceum. Pamiętam, że bardzo mi się podobała. I, o zgrozo, niewiele więcej pamiętam (czy raczej do niedawna nie pamiętałam) z tej lektury. Majaczył mi się tylko ogólny zarys fabuły, ale żadnych konkretów nie mogłam odtworzyć. A przecież od mojego pobytu w liceum nie minęło jeszcze tak wiele czasu... Że ta książka zatarła mi się w pamięci zupełnie, zadałam sobie sprawę już parę lat temu, kiedy koleżanka zapytała mnie, jak nazywał się człowiek, któremu tramwaj odciął głowę. To tam tramwaj odciął komuś głowę? Już wtedy postanowiłam odświeżyć powieść, ale jak to często bywa, musiało minąć sporo czasu, zanim rzeczywiście zabrałam się do ponownego czytania "Mistrza i Małgorzaty". I wiecie co? Podobało mi się chyba jeszcze bardziej niż w liceum. Niektóre wątki czy wydarzenia w trakcie lektury mi się przypominały, ale ogólnie miałam z czytania tyle przyjemności, jakbym z tą książką zetknęła się po raz pierwszy.
Warto tę powieść przeczytać (a nawet czytać kilkakrotnie). Nadal jest aktualna i ciekawa. Dużym jej atutem jest humor i wydarzenia, momentami zupełnie absurdalne. I oczywiście bohaterowie. Diabelska szajka nie ma sobie równych w literaturze, a kot Behemot jest jednym z moich ulubionych literackich kotów. Książka na szczęście nadal pozostaje znana i lubiana, jeśli jednak jest ktoś, kto nie miał okazji jej poznać, niech jak najszybciej nadrobi zaległości!
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytałam ją w liceum i wiem, że wówczas nie do końca ją zrozumiałam. Warto zajrzeć do niej znowu.
OdpowiedzUsuńSkoro rzetelnie przeczytana to się jak najbardziej zalicza do Czytam Opasłe Tomiska ;)
OdpowiedzUsuń